poniedziałek, 22 lipca 2013

1. What didn't kill me It never made me it stronger at all. (DLMG)

Od dzisiaj mojego Larry'ego nazywam Don't Let Me Go.
Na marginesie tak się wzięłam za pisanie tego rozdziału, że popijam na zmianę herbatę i wodę (facepalm). Weryfikacja przed napisaniem komentarzy wyłączona :) Best Song Ever- best song ever
 Enjoy!
***
   Ten dzień może odmienić moje życie.

   Siedziałem w kuchni lekko opierając się o blat stołu. Czułem jak w moim wnętrzu coś mi się skręca, brzuch mi burczał, ale nic nie mogłem przełknąć.
- Kochanie, może zjedz coś jednak? - widząc moją minę dodała - Ej, Maluchu, wszystko dobrze pójdzie, uwierz mi. Widziałam, że sumiennie się przygotowywałeś, a do tego jesteś bardzo utalentowany, skromny, przystojny, masz piękny uśmiech i cudowny charakter. Jeżeli się nie uda, to trudno, spróbujemy jeszcze raz, wiem, że dasz z siebie wszystko. A my będziemy za ciebie trzymać kciuki.
- Dziękuję - powiedziałem cicho, podszedłem do niej i przytuliłem, kompletnie jak dziecko.
  W odpowiedzi zmierzwiła mi włosy i odesłała do pokoju, abym się przebrał. Nie nosiłem wyszukanych ciuchów, wolałem założyć spodnie w odcieniu czekolady, biały t-shirt i szary rozpinany sweter. Umyłem zęby i po raz ostatni prześpiewałem pierwszą zwrotkę Isn't She Lovely i czekałem na mamę, i siostrę na dworze.
   Położyłem dłonie na masce samochodu i poczułem, jak moje nogi uginają się.Oddech stał się płytszy niż zwykle, a oczy w jednej, krótkiej chwili stały się nieobecne. Uważam, że ten cały X-Factor to nie jest dobry pomysł. W myślach stanął mi obraz sceny, jak publiczność po zakończeniu mojego występu wstrzymuje oddech, a sędziowie z podkówkami na ustach mówią trzy razy "nie". Po powrocie do szkoły ludzie by mnie obgadywali za plecami, moje życie legło by w gruzach. Usiadłem na betonie opierając się o drzwi samochodu. Powieki co chwila mi się zamykały i co chwila je otwierałem, aby nie stracić kontaktu.
-Na pewno wszystko dobrze? Harry? - tym razem to siostra zaczęła się niespodziewanie troszczyć o mój stan zdrowia.
   Kiwnąłem głową i wziąłem łyk wody, którą wcześniej Gemma wyjęła z torebki. Ściana, która oddzielała mnie od świata powoli zaczęła zanikać. Mój wzrok powoli się wyostrzał, wielkie barwne plamy nabrały określonych kształtów, okazało się, że nawet istnieje coś takiego, jak światłocień.
   Wsiedliśmy do samochodu. Podczas podróży miałem słuchawki w uszach, aby choć na chwilę uciec przed tremą i zatopić się we własnym, wyimaginowanym i perfekcyjnym świecie. Wiedziałem, że nikt nie może być idealny, ale miałem taką cichą nadzieję, że wypadnę świetnie, będę solowym artystą, zdobędę miliony fanów oraz sporą sumkę na koncie, taki dobry start w dorosłym życiu. Miałem tylko szesnaście wiosen za sobą, ale byłem na tyle dojrzały, że w wieku osiemnastu lat miałem zamiar się wyprowadzić, później dostać na dobrą uczelnię, rozkręcić biznes i cieszyć się forsą, ale... No tak, było jedno ale. Niektórzy ludzie twierdzili, że Bozia talentu mi nie szkodziła,  a ja na prawdę kochałem śpiewać. Zawsze i wszędzie. Jak byłem w pracy, w szkole, w domu, pod prysznicem, w parku... wszędzie, gdzie tylko mogłem. Anne zauważyła, jak całym sobą pokazywałem swoje emocje, zgłosiła mnie do znanego programu łapiącego talenty. Wtedy entuzjazm, a teraz rozpacz. Ha! To ciekawe, zawsze chciałem byś wokalistą, a głupi stres ma mi przeszkodzić? W dupę z tym...
   Krajobraz za oknem co chwila się zmieniał, a moje ciało opanował luz. Wypuściłem wodze mojej wyobraźni.

   Promienie porannego słońca przebijały zasłonki, całkowicie rozświetlając spore, puste pomieszczenie o kremowych ścianach. W centrum stał imponujących rozmiarów fortepian. W pokoju czuć było nutkę bzu, która sprawiała, że powietrze zdawało się lekkie i słodkie. Z każdym krokiem podłoga trzeszczała, była stara, ale dopełniała całość. 
      Na stołku siedział chłopak. Miał może z osiemnaście, dziewiętnaście lat. Jego szczupłe palce przemieszczały się po biało-czarnej klawiaturze. On nie tylko grał, a również pokazywał całym sobą, całą duszą, przesłanie piosenki. Wraz z mocniejszymi uderzeniami lekko przechylał się do przodu, aby później znowu usiąść wyprostowany i z przypływem lekkości, i delikatności dźwięków przekrzywiał ciało w rytm historii swojego życia.
      Czas zdawał się nie istnieć tylko ta melodia. 

- Gemma, pójdź z Harrym do punktu z informacjami, a ja tylko zaparkuję i zaraz do was dojdę - szczerze mówiąc to tylko dlatego wyrwałem się z zamyśleń, bo usłyszałem swoje imię, ale posłusznie wyszedłem wraz z siostrą z samochodu.
   Przed budynkiem stały ogromne tłumy ludzi. I jak ja tu mam chociażby przejść przez casting? Na pewno tu są bardzo utalentowani ludzie, np. załóżmy, że jakaś dziewczyna, która  uczy się śpiewać od ósmego roku życia i nadszedł jej moment sławy? albo jakiś chłopak z niezwykłym talentem, oh, na pewno nie jednego takiego znajdę. To był zły pomysł. Od razu w oczy rzucił mi się blondyn, który siedział sobie nieopodal z gitarą i grupką znajomych, widać było, że w grę wkładał całe swoje serce. Mimowolnie się uśmiechnąłem, uwielbiałem takich ludzi, którzy kochają to co robią i zawsze próbują jak najlepiej  wykonać swoją pracę. Za nim siedział nieco skulony szatyn.
   Gemm pociągnęła mnie za łokieć, abym się pospieszył, bo jak jestem w nowym miejscu, mam w zwyczaju najpierw dobrze się rozejrzeć, co się łączy z "idę wtedy wolniej, a głowa obraca się w różne strony". Zaszliśmy do takiego, hmm, jakby biurka, gdzie siedziały dwie panie i rozdawały numerki i informowały gdzie jest co, itp. kobieta o szarych oczach i ładnych blond włosach posłała mi uśmiech.
- Daj z siebie wszystko - spojrzała w papiery - Harry.
- Mówi to pani do każdego ? - zaśmiałem się.
- Nie, wyłapuję osoby, które się wyróżniają i mają według mnie sporą szansę na wygranie, choć nawet nie wiem jak śpiewasz, ale to taka... kobieca intuicja.
   Lekko się zarumieniłem i przybiłem piątkę z panią Mrs. Intuicja. Uśmiech nie schodził mi z twarzy, więc poszedłem się rozejrzeć, gdzie mam czekać, na swoją kolej. Usiadłem z mamą i siostrą w grupce osób, którzy zaczęli się rozśpiewywać, robili ćwiczenia na dykcję i powtarzali tekst piosenki, którą przygotowali.
-Harry, chcesz coś do picia? Mamo, a ty? Idę do takiego małego sklepiku, niedaleko tam gdzieś widziałam - wskazała gdzieś dłonią - Harry, wody, nie? - kiwnąłem głową - to wezmę dwie butelki, bo chyba dłużej tu będziemy.
   A ja rozmyślałem nad życiem, gapiąc się w bliżej nieokreślonym kierunku. Przy sporym drzewie zebrało się stadko gołębi dziobiąc kawałki kanapek, ciastek, bułek. Wszystko co młodsi im rzucali. W pewnym momencie moja siostra z bananem na twarzy przyszła z napojami i usiadła obok mnie, poklepała mnie po plecach, i wręczyła mi jedną. Bez zastanowienia od razu wziąłem dwa - trzy łyki i głęboko oddychałem. Obok mnie stała dziewczyna z gitarą, prawdopodobnie zabierała się do ćwiczeń.
- Hej, czy mogę się z tobą rozśpiewać? Z gitarą będzie łatwiej - zagadałem, a ona wygięła usta w uśmiechu i kiwnęła głową.
   Na początek grała dźwięki na drugiej strunie jadąc od piątego progu w dół i następnie w górę, trafialiśmy w dźwięki. Później razem ścigaliśmy się kto szybciej i dokładniej powie łamaniec językowy, z czego mieliśmy niezły ubaw. Nawet Anne się z nas śmiała.A ja nawet nie znałem jej imienia, a już uważałem ją za osobę, która mogłaby być moją przyjaciółką, a poza tym miała świetny głos. Zaśpiewała mi wybraniu przez siebie wybrany utwór i było to Listen - Beyonce. I świetnie śpiewała pod względem technicznym. Zorientowałem się, że już całą butelką wody wypiłem. Kwestią czasu było tylko, kiedy będę musiał lecieć do toalety. I jak przewidziałem tak się stało. Rzucając krótkie "zaraz wracam" poszedłem w stronę czerwonych drzwi. Pospiesznie je otworzyłem.
- Oops!* - wymsknęło mi się i zilustrowałem wzrokiem ofiarę mojego pośpiechu.
  Miał brązowe włosy i piękny uśmiech, to był chłopak, którego sobie wyobraziłem podczas jazdy samochodem. Moje oczy otworzyły się jeszcze bardziej, przyłożyłem dłoń do ust stojąc nieruchomo.
- Hi!** - zaśmiał się przyjaźnie z mojej miny.
   Przeprosiłem go na chwilę i poszedłem załatwić swoją potrzebę, gdy  wracałem On tam nadal stał.
- Jak masz na imię? - nigdy czegoś takiego nie czułem, tak jakby motyle w brzuchu.
- Harry,  a ty? Na casting przyszedłeś? - jakie głupie pytanie, tym bardziej, że numerek miał już przyklejony do bluzki. 
- Jestem Louis, i tak, na casting, a z resztą chyba się domyśliłeś, że nie zawędrowałem tu, aby ryby połowić - zaśmiałem się, na co on dodał - a dałbyś mi swój autograf?
   Na moje policzki wdały się dwa czerwone buraki, czy on sobie żartuje? Sądząc po jego mimice i ruchach pytał na poważnie, ale to nie możliwe. Ja nigdy nikomu jeszcze autografu nie dałem. Ba, nawet nikt mnie o niego nie prosił. Wyjął z torby, notatnik i długopis, i podał mi.

Harry xx

   Za to ja poprosiłem go o wspólne zdjęcie i jego numer telefonu. Obiecaliśmy sobie, że po castingu się kiedyś spotkamy. 
- Powodzenia, Curly - powiedział i poczochrał mi włosy, na co ja zrobiłem dosłownie to samo z nim, a on zachichotał i odszedł w tłum.
   Louis... Louis ... Loueh... Lou... 
   Gdy znalazłem moją mamę, zauważyłem, że już góra dziesięć minut, więc stanąłem przy niej i robiłem ćwiczenia oddechowe.
- Harry, ale czerwony jesteś, długo cię nie było, co w tej łazience się działo? - śmiała się ze mnie, na co opowiedziałem jej o moim nowym znajomym, o autografie i planowanym spotkaniu. 
*  *  * 
   To jest mój moment. Przeszedłem przez drzwi i stanąłem przed trójką sędziów. Stres ze mnie uleciał. Wykrzywiłem usta w uśmiechu.
- Hello, I'm Harry Styles.

* - odniesienie do tatuażu Lou
** - odniesienie do tatuażu Hazzy
Więc rozdział 1 gotowy, jeśli będą błędy lub powtórzenia to przepraszam (atakujcie szpadlami), ale nawet już mi się nie chce sprawdzać. Według mnie beznadziejnie mi poszło od środka do końca, ale dupa. Lepiej nie zrobię. Jestem za leniwa xd Dzisiaj od 19.10 bijemy rekordy BSE.  Umrę... Zgon na miejscu... Zatrzymanie akcji serca. Jeszcze 4 h....  Nowy rozdział ehh.... pewno za tydzień albo później, jeszcze nie wiem. Zależy od tego ile komentów dostanę ^^ No więc Let's go!
 

7 komentarzy:

  1. Ojaciępierdzieleugabuga *____________*
    Kochamm :**
    I to Larrowate spotkanie. <3 ^^
    Rozdział jest cudowny. Nie mogę się doczekać następnego. <3

    Ciao,
    Velvet .xx

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam taką sobie prośbę. :D
      Możesz mnie informować o następnych ?
      like-nobody-else-one-direction.blogspot.com
      No to ten... baj xx

      Usuń
    2. jasne :)
      cieszę się, że cię nie załamałam (?) tym ... hmm... czymś ^^
      Zaraz wpadnę na Twojego bloga .xx

      Usuń
  2. Jezuuuu, świetny, nie mogę się doczekać nn, pisz szybko, bo normalnie nie wytrzymam :) W międzyczasie zapraszam do mnie, jest nowy rozdział <3

    http://love-and-do-not-die.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. przepraszam, że tka późno go przeczytałam, ale brakowało mi czasu. Kocham ten rozdział, proszę napisz kolejny, nie mogę się doczekać. Nie czytam wielu opowiadań o Larrym, choć jestem Larry shipper, ale to jest jednym z najlepszych.

    u mnie pojawił się nowy rozdział: behind-prison-bars.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Larry jest najlepszy :D
    Kiedy bedzie nowy rozdzial ? ;)
    marathff.blogspot.co.uk

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dwójka już jest, a trójka będzie... No nie wiem, zaczęłam pisać czyli z tydzień. Pozdrawiam :*

      Usuń